Zaopiekuj się swoją energią

W tym miesiącu na dyżurach coachingowych miałam okazję spotkać kilkanaście różnych osób na jednogodzinnych jednorazowych sesjach. Niesamowite doświadczenie dla coacha, który wie, że z daną osobą widzi się tylko raz i wszystko jest do zrobienia tu i teraz, bo niczego nie przeniesie się na kolejne spotkanie. Do tego ta różnorodność osobowości, stylów komunikacji i wyzwań, z którymi przychodzą ludzie. Jak różnobarwna paleta. Jak próbka całej wielkiej organizacji. W tej całej unikalności i wielobarwności, starałam się jednak, jak to ja, znaleźć jakiś powtarzający się wzór i zauważyłam (nie u wszystkich na szczęście) duże potrzeby w zakresie zarządzania własną energią.

Wymagający czas dla liderów.

Czasy są wymagające dla wszystkich, ale dla liderów chyba jeszcze bardziej, bo inni patrzą w ich stronę i czasem czekają na wsparcie, czasem potrzebują otuchy, czasem rady, czasem po prostu zauważenia i docenienia. Do tego dochodzą wymagania ze strony organizacji, która w czasach pandemii radzi sobie lepiej lub gorzej, co wymaga zmiany podejścia, nowych pomysłów, elastyczności, zwinności, transformacji itd. Zdalne spotkanie goni spotkanie, nie ma kiedy się przełączyć, a co dopiero iść po wodę, otworzyć okno, poruszać, zjeść. Prawdziwa czarna dziura, która wchłonie każdą ilość energii. Jeden z uczestników dyżuru powiedział mi: „jak skończę, to jestem już taki zmęczony, że nie umiem odpocząć, leżę, nic nie robię, a męczę się dalej”.

Skąd więc brać tę energię?

W świecie konieczności wybierania priorytetów z priorytetów pozornie wydaje się, że na ładowanie baterii nie ma zwyczajnie czasu, że trzeba to odłożyć, przełożyć, przeczekać, przemęczyć się jakoś, zrobić później, zagryźć zęby (zawsze się zastanawiałam, jak można to zrobić), ścisnąć poślady… dołóżcie swoje popychacze, poganiacze i „prokrastynacze” (chyba właśnie stworzyłam nowe słowo). Piszę pozornie, bo jednak każdy z kim o tym rozmawiałam, zdawał sobie sprawę, że to ślepa uliczka, że na dłuższą metę nie da się tak funkcjonować, a jednak mimo to, był w tym. I albo nie potrafił uwolnić się od męczących myśli, nawet już po pracy, albo wmawiał sobie, że to się da jakoś przetrwać i że „będzie lepiej”. Otóż NIE BĘDZIE, jeśli się tym nie zajmiemy. Wszystkim, którzy potrzebują dowodów, skąd ta pewność, mogę zacytować tutaj drugą zasada termodynamiki, która mówi, że jeżeli układ termodynamiczny przechodzi od jednego stanu równowagi do drugiego, to jego entropia (stopień nieuporządkowania) zawsze rośnie. Oczywiście tutaj fizyka, a tu człowiek, z całą jego psychologią, więc możecie mówić, że tego nie da się tak prosto przełożyć.

Przejąć kontrolę.

Ale czy to jednak nie jest piękna metafora tego, jak często działamy? Również zachwyca prostotą ten opis zmiany jako przechodzenia z jednego stanu do drugiego… Z kolei entropia, która zgodnie z zasadą termodynamiki zawsze rośnie przy przechodzeniu od równowagi do równowagi, to dla mnie metafora tego, że w sytuacji zmiany chaos jest normalny, ale też, że narasta i że sam z siebie nie zniknie. Może nas doprowadzić do innego stanu, który będzie jakąś nową równowagą, ale czy to będzie ta równowaga, o którą nam chodzi? Proponuję jednak przejąć kontrolę i stworzyć sobie warunki, by sprawy posuwały się w tym kierunku, na którym nam zależy.

Łatwo powiedzieć, a czy łatwo zrobić?

Podobno, jeśli uwierzymy, że będzie trudno, to będzie, a jak uwierzymy, że będzie łatwo, to… może być na przykład jak w kilku historiach o zarządzaniu energią opisanych w tym artykule, który polecam. Nadal aktualny https://hbr.org/2007/10/manage-your-energy-not-your-time i zachęcający do zajrzenia w cztery obszary naszego funkcjonowania:

  • Związany z ciałem, dostarczający fizycznej energii
  • Związany z emocjami, decydującymi jaka jest jakość naszej energii
  • Związany z umysłem, nadającym kierunek tej energii
  • Związany z duchem i energią sensu i znaczenia.

Budować i wzmacniać swoją odporność.

To właśnie robiliśmy z niektórymi klientami coachingowymi. Zaglądaliśmy do tych obszarów, sprawdzaliśmy jaka jest tam sytuacja, a nawet punktowaliśmy każdy aspekt, żeby to było wymierne i żeby mieć czarno na białym, który obszar wymaga największego zaopiekowania teraz. Okazywało się, że już samo uświadomienie sobie własnego stanu i związanych z tym potrzeb pomagało i motywowało do zaprojektowania zmian. I nie były to jakieś cudowne środki z kosmosu (Chociaż wszystko jest z kosmosu, prawda? Skoro jesteśmy jego częścią…), ale proste postanowienia dotyczące ilości snu, zadbania o posiłki i wodę, spacery, higienę umysłową związaną z odcinaniem się od myślenia o pracy po pracy itp. A wszystko po to, by budować i wzmacniać swoją odporność. Jeśli nie teraz, to kiedy?

Jeśli chcesz wiedzieć więcej skontaktuj się z nami.