Intuicja w mentoringu? Nie daj się wyprowadzić na manowce

Pytając się o opinię innych, można spotkać się ze stwierdzeniem, że bycie mentorem to pestka, bułka z masłem, łatwizna – bo przecież udzielanie rad wcale nie jest trudne. 

Każdy z nas robi to na co dzień: wspiera bliskich, znajomych, pracowników, podpowiada rozwiązania problemów, wskazuje kierunki. Wydaje nam się, że mentoring to proces intuicyjny. Nie zapominajmy jednak, że mentee ma rozwijać się zgodnie ze swoimi możliwościami i potrzebami, a nie wedle intuicyjnych wskazówek mentora.

W tym przypadku intuicja mentora może zwieść go na manowce. Dlaczego? Ponieważ popchnie go w sferę powielania własnych, dotychczasowych rozwiązań, które niekoniecznie są uszyte na miarę czy skalę osoby mentorowanej. Może nawet nie są jej potrzebne. Trzeba pozwolić, umożliwić oraz pomóc jej, by sama zrobiła projekcję swojej ścieżki rozwoju, a następnie wspierać ją w jej pokonywaniu.

Dopiero celowe uczenie się mentoringu uświadamia ludziom, że bycie mentorem to jednak nieznany świat, choć wydawałoby się, że naturalny dla każdego, kto ma wiedzę, doświadczenie i ochotę, by się nimi podzielić. To jednak wciąż za mało.